Orlik 2007 - Obóz Jarosławiec 2017 - Dzień 2 (23.07.2017 - niedziela)

Orlik E2 – Obóz Jarosławiec – Lipiec 2017 – Dzień 2 (niedziela, 23.07.2017)

Pobudka o godzinie 7.00 to chyba dla większości zawodników środek nocy ;) Widać (a raczej słychać) to było po zachowaniu podczas śniadania – na stołówce przy stolikach giekaesiaków panowała „cisza” J Spokojne delektowanie się śniadaniem w ciszy – coś pięknego J Każdy dzień obozowy będziemy rozpoczynać o tej godzinie, zatem „efekt śniadaniowy” powinien być widoczny codziennie J

Dzisiaj przed południem przeprowadzony został pierwszy trening w Postomino – miejscowości oddalonej od Jarosławca o 20 km. Znajduje się tam kompleks składający się z orlika oraz pełnowymiarowego boiska z naturalną trawą – całość bardzo dobrze utrzymana. Na miejsce dostaliśmy się busem zapewnionym na ten cel przez organizatora obozu. Trening rozpoczął się punktualnie o godzinie 9.30. Po wstępnej rozgrzewce z piłkami, rozciąganiu dynamicznym (nazwanym przez zawodników – piłkarską yogą) i berku przeszliśmy do części głównej treningu, gdzie w kilku małych grach pracowaliśmy nad utrzymywaniem się przy piłce przy zmiennych warunkach boiskowych. Zawodnicy doskonalili nie tylko swoje umiejętności czysto techniczne, ale także postrzeganie przestrzenne, szybkie reagowanie i komunikację w zespole. Trening zakończył się o godzinie 11.

O godzinie 13.15 udaliśmy się na typowy niedzielny obiad – czyli tradycyjny polski rosół oraz kurczaka z ziemniakami i mizerią. Jak się jednak okazało nie wszyscy są smakoszami tradycyjnych smaków, a więc kilka porcji było nietkniętych. Efekt niejedzenia było widać w późniejszej fazie dnia podczas częstych zapytań o godzinę kolacji.

Przerwę poobiednią spędziliśmy na plaży. Była to okazja do zabawy na brzegu morza i walce z falami (walka niestety wygrana przez fale, które ostatecznie dopadły chyba każdego z zawodników) oraz budowania zamków z piasku.

O godzinie 16.30 część zawodników zdecydowała się na uczestnictwo w mszy świętej. Zawodnicy, którzy pozostali na obiekcie obozowym mieli w tym czasie godzinne zajęcia z techniki indywidualnej. Po powrocie zawodników z mszy, już całym zespołem udaliśmy się na pobliskie boisko gdzie rozpoczęliśmy wewnętrzną grę… no właśnie rozpoczęliśmy bo z boiska wygoniła nas obfita ulewa.

Po wysuszeniu się w ośrodku, jak już to było wspomniane wcześniej zawodnicy z niecierpliwością oczekiwali kolacji, bo jak to się mówi „burczało w brzuchu”. Kolacja została „wymieciona” praktycznie do zera, a bigos przygotowany przez Panie kucharki był strzałem w dziesiątkę i konieczne były spore dokładki.

Po kolacji przyszedł czas tradycyjnie na telefony do rodziców i krótki wypad do pobliskiego supermarketu po uzupełnienie zapasów (krótki ze względu na opady deszczu).

Czas do ciszy nocnej zawodnicy spędzili na rozmowach, wygłupach i zabawach. A niektórzy „przycięli komara” już na 15 minut przed ciszą nocną… :D